Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Arabowie i Inuici

Klub LAS przygotował na nowy sezon w Pawilonie intrygujące koncerty, dzięki którym Poznań odwiedzą wyjątkowi artyści eksperymentujący z konwencjami muzycznymi. W piątek do LAS-u powróci duet Jerusalem in My Heart z nowym materiałem, a tuż po nim zagrają Polacy z Nanook of the North.

. - grafika artykułu
Jerusalem in My Heart, fot. Arab Image Foundation

Założony w 2005 roku duet kryjący się za nazwą Jerusalem in My Heart to mieszkający w Montrealu muzyk i producent Radwan Ghazi Moumneh oraz eksperymentalny filmowiec Charles-André Coderre. Współtworzą oni nie tyle typowy zespół, co konceptualny projekt artystyczny. Charakteryzuje ich muzyka, która w sytuacjach scenicznych jest prezentowana w formie performatywnego występu wraz z kluczową dla niej, wyrafinowaną i bogatą oprawą wizualną.

Moumneh w tworzeniu muzyki wykorzystuje tradycyjne instrumenty z Syrii i Libii i klasyczne melizmaty arabskiego wokalu, które spaja ze współczesną elektroniką, rekontekstualizując ich przeszłość, modyfikując konwencjonalne użycie, filtrując ich brzmienie przez wrażliwość dzisiejszego twórcy. W warstwie wizualnej publiczność ma do czynienia z projekcjami starych fotografii, filmowych skrawków, obrazów, wieloplanowych projekcji w duchu kina rozszerzonego. Coderre akcentuje wykorzystanie starych, analogowych materiałów, a wykorzystywane taśmy filmowe poddaje procesom z pogranicza ich destrukcji i zacierania tego, co było początkowo na nich widoczne. Niektóre części takiego audiowizualnego spektaklu zakładają też osobne miejsce na elementy performansu.

Obwód oceanu

Moumneh urodził się w Bejrucie w 1975 roku, a więc w czasie, gdy jego kraj rozdarty był wojną domową. Do Montrealu przeprowadził się w latach 90-tych. I choć w Kanadzie zajął się muzyką, ukształtowały go Bejrut i Bliski Wschód, pozostające jego głównym źródłem inspiracji. Do tego miasta zresztą stale powraca, by odnawiać te kontakty, przez co jest związany z lokalną sceną muzyki eksperymentalnej - twórcami pokroju wybitnego gitarzysty Sharifa Sehnaoui, założyciela ekscentrycznego wydawnictwa Al Maslakh (dosłownie: Rzeźnia).

W 2013 roku Jerusalem in My Heart wydał debiutancki album "Mo7it Al-Mo7it", co miałoby znaczyć "Ocean oceanu", odwołanie do pracy dziewiętnastowiecznego, libańskiego uczonego Butrusa al-Bustaniego "Obwód oceanu". W 2015 roku wyszła ich druga płyta "If He Dies, If If If If If If". Jej tytuł Moumneh zaczerpnął z grafiti, zauważonego na murze starego, opuszczonego budynku w Bejrucie, do którego zakradł się z Coderrem w poszukiwaniu starych tekstur, wzorów, malowideł, jakie filmują na potrzeby swoich koncertów. - "On" reprezentuje patriarchalną, autorytarną postać z libańskiej sceny politycznej, a "jeśli" to pytanie o to, co się stanie, gdy ten obrońca umrze, przepadnie. Liban jest w dużym stopniu oparty na systemie klanowym. Wszystkie nasze religijne sekty to klany. A te klany mają przywódców, którzy są bardzo obłudni. Większość była uwikłana w wojnę domową i dokonała szalonych rzeczy. Pozostali zostali naszymi przywódcami, a ludzie zgadzają się, aby dalej mieli władzę - mówił artysta w wywiadzie z Lottie Brazier dla "The Quietus".

I choć na płytę trafiło wiele utworów, których treść nie odnosi się w żaden sposób do polityki, to tył okładki zdobi słynne zdjęcie trójki dzieci grających w piłkę na plaży w Gazie. Zostało zrobione komórką przez dziennikarza Trevora Barnesa na chwilę przed tym, nim zginęły podczas bombardowania przez izraelski okręt wojenny. Coderre ponownie sfotografował to zdjęcie analogowo i poddał chemicznym procesom, przez co stało się artystyczną wypowiedzią na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego.

Minuty, które dręczą

Dopiero co, bo 5 października, premierę miał ich najnowszy album "Daqa'iq Tudaiq" ("Minuty, które dręczą"). Album jest podzielony na dwie części. Na stronę "A" trafiła współczesna aranżacja "Ya Garat Al Wadi", klasycznego utworu egipskiego kompozytora Mohammada Abdela Wahaba. Artyści zgromadzili na potrzeby nagrania piętnastoosobową orkiestrę w Bejrucie pod batutą Sama Shalabiego. Moumneh z jednej strony oddaje cześć tradycji wykonawczej, a z drugiej subtelnie reinterpretuje ten utwór. Na stronę "B" z kolei trafiły cztery solowe kompozycje Moumneha.

Wyjątkową aurę tego wielopoziomego, konceptualnego albumu dopełniają grafiki Charlesa-André Coderre'a, który przetworzył oryginalne zdjęcia Hashima Almadaniego i Akrama Zaatariego z Arab Image Foundation, a także arabska kaligrafia Khaleda Elsheikha i poezja Alexeia Perry'ego Coxa. Arab Image Foundation została założona w Bejrucie w 1997 roku, a jej celem jest poszukiwanie i archiwizowanie zdjęć z Bliskiego Wschodu. W klipie promującym album "Thahab, Mish Roujou', Thahab" Coderre wykorzystuje archiwalia i zestawia je ze współczesnymi materiałami, poddając je dodatkowym procesom, jak kolorowanie, czy niszczenie obrazu, aby podkreślić towarzyszące utworowi poczucie dystansu, żalu za utraconą przeszłością (zniszczonym krajem?).

Polscy Inuici

Duet Nanook of the North, który swoim występem zamknie piątkowy koncert w LAS-ie, tworzą skrzypek i kompozytor Stefan Wesołowski oraz Piotr Kaliński, znany szerzej pod pseudonimem Hatti Vatti. W 2016 roku artyści zostali zaproszeni przez Sopot Film Festival do wykonania improwizacji na żywo do projekcji "Nanuka z Północy", niemego filmu dokumentalnego Roberta J. Flaherty'ego z 1922 roku. Nie przygotowali wtedy jednak trywialnej muzyki ilustracyjnej, dopasowanej do potrzeb i oczekiwań współczesnej widowni. Bo z tym filmem jest o wiele większy problem, aniżeli to, jak bardzo się zestarzał.

Choć obraz ten uchodzi dziś za symboliczne podwaliny dla kina dokumentalnego, w dużej mierze jest on anachroniczną manipulacją i inscenizowanym dramatem. Flaherty wyreżyserował go tak, aby oddawał jego wykrzywione, sztuczne postrzeganie świata, stając się bajką o pięknej, bo czystej niewinności "dzikich". Już nieważne, że zbudował w studiu igloo i kazał Nanukowi (który w rzeczywistości nazywał się Allakariallak) udawać różne rzeczy, a kobiety występujące w filmie jako żony w rzeczywistości nimi nie były. Na potrzeby ładnych obrazów Flaherty zmusił Inuitów do "cofnięcia się w czasie", porzucenia zachodnich ubrań i broni palnej, udawania, że są dalej nie skażeni przez zachodnią cywilizację. Gdy Allakariallak spotyka białego człowieka, a ten odtwarza winyle - Inuita bierze płytę w zęby i próbuje ją ugryźć. To obrzydliwa scena, jaka miała śmieszyć "cywilizowanych" ludzi.

Wszystkich tych, którzy słuchają muzyki Wesołowskiego i Kalińskiego, uderzy jej niepokojąca aura, surowe szumy, oddające osamotnienie bohaterów (a może i ich zrezygnowane podporządkowanie się "wszechwładnemu" Flaherty'emu?). Album duetu, który można uznać za artystyczną interwencję względem filmu oddającego mentalność cynicznego kolonisty, został nagrany w Reykjavíku, a zmiksowany w Grenlandii. Czasem trzeba się symbolicznie cofnąć w czasie i przenieść w przestrzeni, aby spróbować oddać szacunek tym, którzy z tej godności zostali niegdyś brutalnie oddarci.

Marek S. Bochniarz

  • Jerusalem in My Heart i Nannok of the North
  • LAS (Pawilon)
  • 12.10, g. 20
  • bilety: 40-50 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018