Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

ANIMATOR. Bohater ma przekonać widza, że istnieje

O pracy dla Disneya, obserwowaniu Robina Williamsa i podglądaniu kotów opowiada Eric Goldberg* - amerykański animator, reżyser m.in. "Pocahontas", gość festiwalu Animator.

. - grafika artykułu
Eric Goldberg. Fot. K PICTURES / materiały festiwalu Animator

Jak to się stało, że został pan animatorem?

Wiedziałem, że nim będę mniej więcej od czwartego roku życia. W telewizji oglądałem dużo kreskówek: filmy Disneya i Looney Tunes, Myszkę Miki, Woody'ego Woodpeckera, a po pewnym czasie zacząłem je rysować. Właściwie to zaczął mój brat Elliot, który nauczył mnie, jak to robić. Później on został dziennikarzem, a ja nie przestałem rysować. Gdy miałem sześć lat, dostałem komiks z Popeyem - rozłożyłem go na części, a następnie zrobiłem z niego prosty flipbook. Od tej pory żaden notatnik czy inna lista zakupów nie była w domu bezpieczna - wszystko stawało się flipbookiem! /śmiech/ W końcu, gdy miałem 13 lat, zacząłem robić swoje pierwsze poważne filmy.

A jak trafił pan do Disneya?

Po pierwsze, poznałem Richarda Williamsa - to było jeszcze przed czasami jego Królika Rogera - kiedy reżyserował w Nowym Jorku film "Raggedy Ann & Andy". Zostałem przy nim zatrudniony jako asystent wspaniałej animatorki - Tissy David. Po zakończeniu prac Williams zaprosił mnie do pracy w swoim londyńskim studio. Przez cztery lata robiłem reklamówki telewizyjne, a następnie otworzyłem własne studio - Pizazz Pictures. W końcu... to bardzo długa historia, którą specjalnie dla pani skracam /śmiech/... W końcu poznałem Johna Muskera, który pracował dla Disney'a. Przedstawiła nas sobie moja żona - znali się z CalArts (California Institute of the Arts). Disney od jakiegoś czasu chciał, żebym dla nich pracował. Kiedy przyszedł czas na "Aladyna" i dowiedziałem się, że będzie go robił Musker, zgodziłem się od razu.

Skoro jesteśmy przy "Aladynie" - animował pan Dżina, głosu tej postaci użyczył Robin Williams. Jak pan wspomina tę współpracę?

Robin Williams był jednym z najszlachetniejszych wykonawców, jakich znam. Pracując przy filmach długometrażowych i reklamach, spotykało się wielu dobrych aktorów. Robin był wyjątkowy. Większość ludzi myśli, że był jak bomba w pokoju. Tymczasem był właściwie dość spokojny - można było obserwować, jak je kanapkę i równocześnie ładuje baterie na przyszły użytek. Ale gdy włączano mikrofon: bam! Mógł nawijać przez godzinę bez przerwy. Podczas pierwszego nagrania do "Aladyna" zrobiłem straszliwą pomyłkę. Reżyserzy zapytali, czy chcę siedzieć na scenie, żeby poobserwować jego ruchy i mimikę. Powiedziałem: "Tak, pewnie"! To było straszne!

Dlaczego?

Ponieważ siedziałem dwa metry od Robina, obserwowałem go na żywo. Jeśli bym się roześmiał, zrujnowałbym całe nagranie. Więc dusiłem się przez godzinę, próbując nie wydać ani dźwięku! W końcu zrobił sobie przerwę. Wtedy powiedziałem: "okej, to ja wracam za szklaną szybę"! /śmiech/

Robin Williams dał nam wtedy świetny materiał. Nie sądzę, żeby ktokolwiek inny mógłby zrobić to tak, jak on. To nie byłaby ta sama postać. Poza humorem Robin włożył wiele ciepła i szczerości w postać Dżina. Dla wszystkich nas było ważne, żeby dało się odczuć, że Dżin i Aladyn byli prawdziwymi przyjaciółmi. Należało to odegrać w możliwie prawdziwy sposób. To się udało.

A co jeszcze sprawia, że animacja jest dobra?

Dam pani w pewnym sensie odpowiedź techniczną. Animacja dla mnie "gra" wtedy, kiedy obserwując bohatera filmu, czujemy, że podejmuje on własne decyzje, kontroluje własne ciało, samodzielnie myśli i reaguje. Gdy bohater przekona widza, że naprawdę istnieje - to sprawia, że animacja jest, w mojej opinii, świetna. Przychodzi mi na myśl tyle różnych przykładów na przestrzeni całej historii animacji...

Proszę podać chociaż jeden.

W porządku. Można od razu wywnioskować, kiedy Goofy próbuje coś zrozumieć. Po jego gestach widać, że nie jest zbyt bystrym gościem. Następny przykład - Alicja w Krainie Czarów, która próbuje przez cały czas znaleźć sens w szalonym świecie, w którym się znajduje, przyłożyć do niego jakieś prawa logiki. Po jej gestach, mimice, całkowicie przekonującym sposobie, w jaki się porusza, widać, że nie jest to tylko kilka obrazków lub model komputerowy puszczony w ruch, ale bohaterka, który podejmuje własne decyzje i wybory.

Ma pan jakąś radę dla młodych animatorów?

Zaawansowanie technologiczne będzie zmieniać sposób, w jaki animujemy i w jaki produkujemy filmy. Jednak podstawą jest to, że animator stara się z widzem skomunikować za pomocą bohatera, opowiedzieć mu historię, której nikt nigdy wcześniej nie opowiadał. Najważniejsze jest, żeby umieć obserwować, karykaturować oraz stwarzać bohaterów, którzy mają wspomniane wcześniej umiejętności, niezależnie czy ich rysujemy za pomocą ołówka czy stwarzamy z pikseli. Kiedy mówię o obserwacji i karykaturowaniu, mam na myśli patrzenie, jak ludzie poruszają się, chodzą, piją kawę, ale też szkicowanie zwierząt. My na przykład mamy w domu mnóstwo zwierząt i wielkie pole do obserwacji - sześć kotów, cztery ptaki i dwa psy. /śmiech/ Uważam to za nieskończenie fascynujące, szczególnie, jeśli chodzi o koty. Każdy ma odrębny sposób poruszania się, każdy ma własną osobowość. Podglądanie ich to nieustająca radość.

Wróćmy do Animatora, z powodu którego przyjechał pan do Polski - czy jest coś, co szczególnie poleciłby pan w programie?

Nie widziałem niestety do tej pory żadnych pokazów, więc powiem, co sam chciałbym zobaczyć. To film "The Prophet" mojego dobrego przyjaciela Rogera Allersa, reżysera "Króla lwa". Chciałbym też obejrzeć projekcje konkursowe. Retrospektywy również zapowiadają się ciekawie, np. Raoula Servaisa. Oglądałem jego filmy, gdy byłem nastolatkiem, zrobiły na mnie wtedy duże wrażenie. Poza tym Walerian Borowczyk - nie wiem, czy ktoś go dziś pamięta, ale zrobił kiedyś film "Zabawy aniołów". Mój nauczyciel animacji w nowojorskim Instytucie Pratta był wielkim fanem prac Borowczyka. Właściwie lubię animację w każdej formie, więc będę starał się obejrzeć, co tylko będę mógł.

Rozmawiała Natalia Grudzień

*Eric Goldberg - amerykański animator, reżyser i aktor dubbingu. Studiował w Instytucie Pratta w Nowym Jorku, specjalizując się w ilustracji. Do świata animacji wszedł na dobre w latach 70. ubiegłego stulecia. Pracował m.in. nad filmami: "Aladyn" (1992) i "Herkules" (1997), w którym animował postać Phila. W 1995 roku wraz z Mike'm Gabrielem wyreżyserował "Pocahontas". Jego "Błękitna rapsodia" została włączona do realizowanego przez wytwórnię Disneya projektu "Fantazja 2000". Dla studia Warner Bros. wyreżyserował film animowany "Looney Tunes znowu w akcji", a także użyczył głosu kilku postaciom. Nadzorował też animację postaci Louisa w "Księżniczce i żabie" oraz Króliczka w filmie "Kubuś i przyjaciele" (2011).

  • Festiwal Animator
  • 14.07, g. 20 Master Class: "Animowane postacie Erica Goldberga" - prowadzenie Eric Goldberg (w języku angielskim), Nowe Kino Pałacowe
  • 15.07. 16.00 Master Class: "Animując do muzyki" - prowadzenie Eric Goldberg (w języku angielskim), Kino Muza
  • 16.07, g. 16 projekcja filmu "Pocahontas" - wprowadzenie: Eric Goldberg, Kino Muza