Kultura w Poznaniu

Kultura Poznań - Wydarzenia Kulturalne, Informacje i Aktualności

opublikowano:

Angelus za nadgodziny

- "Skoruń" to miała być prosta książka i chyba mi się udało. Druga natomiast miała się napisać sama. Podszedłem do niej nonszalancko, z uśmiechem - opowiadał we wtorek w Bibliotece Raczyńskich Maciej Płaza.

. - grafika artykułu
fot. T. Proć/materiały Biblioteki Raczyńskich

Dziś już trudno powiedzieć czy Maciej Płaza znany jest bardziej ze swojej pracy translatorskiej, czy jako pisarz. Na koncie ma trzy książki. "O poznaniu w twórczości Stanisława Lema" z 2006 roku była jego pracą doktorską. Kolejno ukazały się jeszcze: zbiór opowiadań "Skoruń", za który otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia i Nagrodę Fundacji im. Kościelskich, oraz powieść "Robinson w Bolechowie". Za ten tytuł z kolei jako pierwszy Polak w historii uhonorowany został Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus. Pracował nad nią dwa lata: rok zbierał materiały, kolejny pisał. - Robiłem to po godzinach. Od rana do popołudnia tłumaczyłem, a wieczorami i w weekendy myślałem nad "Robinsonem..." - wspominał na spotkaniu. - Rok też go pisałem, nic innego wtedy nie robiłem. To była piekielnie męcząca praca. To był obciążający proces pod każdym względem - dodał.

Zdaniem prowadzącej spotkanie Alicji Przybyszewskiej "Robinson w Bolechowie" to historia domu i jego mieszkańców. Ale książkę tę można czytać nie tylko jako sagę, ale również m.in. powieść inicjacyjną albo psychologiczną. Czym z kolei "Robinson..." jest dla samego Płazy? O czym opowiada? - Kiedy pytano mnie o czym jest "Skoruń" odpowiadałem, że o zrywaniu jabłek - mówił. Ale na "Robinsona..." jego zdaniem składa się więcej elementów. - Nie chciałbym zrobić skuchy i powiedzieć, że nie wiem o czym jest -  stwierdził, po czym powołał się na kolegę, który po lekturze powieści stwierdził, że według niego traktuje o nieustającej przemianie. - Myślę, że to jest jej sedno - podkreślił.

Historia opisana w "Robinsonie..." rozpoczyna się tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Jej bohaterem jest malarz Robert, który po latach wraca do Bolechowa i próbuje odkryć największą tajemnicę swojego życia. - To ciekawa i ważna sprawa - przyznał Płaza, wspominając o inspiracji opowiadaniem "Zagłada domu Usherów" Edgara Allana Poe. - On mi się ciągle wpychał do głowy - mówił. - I w Robercie, w jego duszy jest coś, co powstrzymuje remont domu. Ten dom niszczeje i niszczeją też ludzie - kontynuował.

Co o książce myślą mieszkańcy Opinogóry, gdzie znajduje się pierwowzór bolechowskiego pałacu, w którym mieszkał Robert? Tego Płaza nie wie, bo po premierze "Robinsona..."  jeszcze tam nie dojechał. Ale opowiedział, że jego Bolechów się nawarstwiał... - Na początku wiedziałam tylko, że bohaterem książki będzie malarz, który wraca do swojej rodzinnej miejscowości. Ale nie wiedziałem dlaczego. To była bezimienna miejscowość - mówił. Później jednak przeczytał opowiadanie Brunona Schulza i wszystko stało się jasne. - Opinogóra to taka duża gminna wieś, kiedyś PGR-owska, która leży na mazowieckiej równinie, ale jest tam piękny park, rodowy majątek Krasińskich - wyjaśniał. Wspomniał też, że ojciec znanego wszystkim Zygmunta Krasińskiego wybudował tam dla niego pałac w prezencie ślubnym, jednak pisarz nie chciał tam zamieszkać. - Ten pałacyk ocalał i dziś mieści się tam muzeum romantyzmu - zaznaczył.

Nie dosyć, że Płaza pisze tak, jakby malował, to jeszcze duża część jego najnowszej książki stanowi o obrazach. Przybyszewska zwróciła uwagę na to, że główny bohater jest malarzem, a nie pisarzem i maluje temperą. A zabieg ten porównała do mało współczesnego stylu pisarstwa bohatera spotkania. - To jest dość niezwykła technika, stara, stosowano szeroko w średniowieczu i renesansie - wyjaśniał Płaza. Nawiązał też do terminu świetlistości, za pomocą którego krytycy opisują wspomniany sposób tworzenia. - To światło, które bije ze środka, ale nie wiadomo skąd się bierze - mówił. - Światło i trwałość to dwie cechy tempery, które estetycznie i duchowo mi pasowały. Chciałem, żeby jedno i drugie było zarówno w obrazach Roberta, jak i w książce. Żeby ta książka była o czymś trwałym i nieprzemijającym pomimo tego, że opisuje zmiany, pomimo tego, że wszystko marnieje...

Płaza zdradził, że niedługo rozpocznie pracę nad kolejnym tytułem, którego akcja rozgrywać się będzie w Sandomierzu. Zapytany z kolei o to, czy Poznań jest dla niego inspirujący i czy może kiedyś go opisze, odpowiedział: -  "Robinson..." to był rekonesans, próba. Sprawdzałem, na ile ja potrafię pisać o tym, co jest wokół mnie, a nie za mną... Myślę, że opiszę w końcu Poznań, ale nie wiem jaki. Mieszkam tu już kilkanaście lat, ale ciągle go poznaję.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • Spotkanie z Maciejem Płazą
  • Biblioteka Raczyńskich
  • 29.01

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2019