Kultura w Poznaniu

Opinie

opublikowano:

Nie tylko dobra muzyka

Ethno Port odważnie i z fantazją wkroczył w drugą dekadę działalności. Bardzo bogaty program tegorocznego festiwalu łączył w sobie spotkania, warsztaty, projekcje i to, co najważniejsze: muzykę. W pamięci pozostaną po nim m.in. koncerty które dali Cüneyt Sepetçi, Muzsikas, A Filetta.

. - grafika artykułu
Muzsikás, fot. T. Nowak

"Wsłuchaj się w świat!" - hasło/motto towarzyszące tegorocznemu festiwalowi, mogłoby mieć na pozór mało pozytywny wymiar. Rzeczywistość widziana z perspektywy telewizyjnych, internetowych, gazetowych newsów jest bowiem zazwyczaj pasmem nieszczęść, przemocy, rosnącej niemal wszędzie niechęci, uprzedzeń, nienawiści, hodowania najniższych instynktów. Taki jest dziś świat. Na szczęście możliwa jest też całkiem odmienna odpowiedź. Nie tyko dlatego, że czym innym jest medialny wymiar i medialny szum, a czym innym prawdziwe "słuchanie świata". Także dlatego, że może się ono wiązać z uważnym, życzliwym przyglądaniem się drugiemu człowiekowi, z naturalną ciekawością, gotowością do przyjęcia Innego z jego historią, otwartością na opowieść, którą niesie ze sobą. Tegoroczny Ethno Port był kolejną próbą "opowiedzenia świata" w taki właśnie sposób - przyjazny i pozytywny. Że to może banał? Powtarzajmy banały jeżeli pozwolą nam być lepszymi. Zresztą przecież wszystko to nie oznacza, że owo wsłuchiwanie się w świat, że ta opowieść musi być lekka, łatwa i przyjemna, że brzmienia muszą być słodkie, gładkie i lekkostrawne, chociaż i takie bywały.

Medium

Pierwszy koncert tegorocznego festiwalu zatytułowano Conversations. I nie tylko dlatego, że dialogowali podczas niego wykonawcy z dwóch odmiennych kultur, był on wielce symboliczny i symptomatyczny. Być może bowiem rozmowa, dialog jest dziś najbardziej odpowiednią propozycją dla nas wszystkich - w skali świata, kraju, codziennych zdarzeń.  Naturalnie fakt, że te festiwalowe "dialogi" odbywają się w przestrzeni sztuki, kultury pewnie nieco ułatwia porozumienie, ale też dzięki temu, że toczony jest z wysokości sceny, ma szansę stać się tak wyrazistym sygnałem. Bo oto w ów wspomniany czwartkowy wieczór wspaniały wspólny program przedstawili artyści z Francji i Libanu (A Filetta i Fadia Tomb El-Hage). I to właśnie ich odmienność, tak pięknie zharmonizowana, decyduje o niewątpliwej artystycznej jakości - i urodzie - ich wspólnego artystycznego projektu. Wielce symboliczny był też fakt, że dzień za dniem na festiwalowych scenach pojawiali się artyści z Izraela (Gulaza) i Palestyny (47Soul) - jedni i drudzy budząc niekłamany entuzjazm słuchaczy. Muzyka to naprawdę niezwykłe medium.

Rytuały

Wiadomo, że Ethno Port to przede wszystkim festiwal muzyczny, a jednak jakże często (coraz częściej) muzyka staje się pretekstem do podjęcia rozmaitych innych działań: warsztatów, spotkań, licznych zajęć dla najmłodszych i tych starszych, projekcji filmowych, nawet zbiórek pieniężnych. Czy to źle? Absolutnie nie. To wspaniale, że energia płynąca z muzyki świata nakręca ludzi do tak wielu dobrych działań.

Zresztą i same muzyczne przedsięwzięcia bywały bardzo różnorodne. Czasami nawet skrajne. Mieliśmy na festiwalu dwa ważne, znaczące koncerty, które przybierały formę zgoła obrzędową, bo też do rdzennych dawnych rytuałów się odnosiły. Jednym był obsesyjnie transowy, nieco psychodeliczny wieczór z tunezyjską formacją Ifriqiyya Electrique i jej wizją ceremonii Banga, innym - zupełnie odmienny w nastroju, choć też pełen uniesienia, koncert koreańskiego Baraji.

Głos i taniec

To było też prawdziwe święto głosu, święto śpiewu, tego niezwykłego ludzkiego daru. Raz jeszcze można wspomnieć w tym kontekście inauguracyjny koncert, ale i wspaniałą ekstatyczną Selamnesh Zemene z Etiopii czy młodziutką Hangę Kacso, która zaśpiewała z zespołem Muzsikas tak energetycznie, że przypomniały się najlepsze nagrania tej grupy z wielką Martą Sebestyen. A do tego zestawu dorzućmy jeszcze choćby Marianę Sadovską, wspaniałą Teresę Mirgę czy przywoływanych już artystów z koreańskiego Baraji.

Był to oczywiście również festiwal tańca, ale do tego już zdążyliśmy się na Ethno Porcie przyzwyczaić. Tańczono na scenie i pod nią, w ramach warsztatów i specjalnych pokazów. Taniec był przede wszystkim rodzajem naturalnej reakcji na porywające dźwięki płynące z estrady, ot choćby podczas dynamicznego dabke (czy, jak chcą sami artyści, shamstepu) świetnego palestyńskiego kolektywu 47Soul, czy przy zachwycających, gęstych frazach granych przez wspaniałych tureckich Romów: klarnecistę Cüneyta Sepetçi i jego Orchestrę Dolapdere.

Znów swoje zadanie spełniła Scena na Trawie, przed Zamkiem, która jest najlepszą formą popularyzowania muzyki świata. Wychodząc tak wyraźnie w miejską przestrzeń organizatorzy dają poznańskiej publiczności szansę na spotkanie z innymi kulturami w ich naturalnym pięknie. A każdy z trzech plenerowych koncertów był zdecydowanie godny uwagi.

W Europie i poza nią

To był festiwal, który, chyba zgodnie z założeniami, miał przełamywać europocentryczną perspektywę. I tak było: słuchaliśmy znakomitych wspomnianych artystów z Libanu, Korei, Etiopii, Tunezji, Palestyny. Ale przecież mnóstwo było też świetnych koncertów europejskich wykonawców: m.in. legendarnych węgierskich Muzsikas - absolutnych folkowych klasyków, był przejmujący koncert - projekt greckiego artysty Dimitrisa Mystakidisa czy Mariany Sadovskiej. Fantastycznie zaprezentowali się polscy artyści: trio Wowakin, Teresa Mirga z zespołem Kałe Bała czy rodzinna kapela Hałasów.

Zobaczyliśmy też w tym roku jak niepospolicie kreatywna jest francuska scena muzyki świata. Przedstawiciele tego kraju pojawili się aż w pięciu różnych formacjach (!), prezentujących pięć kompletnie różnych konwencji. Czasami jako liderzy, bądź główni wykonawcy, czasami jako ważne ogniwa współtworzące artystyczne oblicze kolejnych zespołów, czerpiących z przeróżnych tradycji: od A Filetty, hołdującej korsykańskiej polifonii, przez rytuały Ifriqiyya Electrique, etiopską Selamnesh, której towarzyszyli instrumentaliści znad Sekwany, multikulturowe trio Violons Barbares (tworzone przez artystów z Mongolii, Bułgarii i Francji, którzy spotkali się w tym ostatnim kraju), aż po wieńczący festiwal niezwykły wieczór tria Sirventes z muzyką trubadurów z Oksytanii. Wieczór z towarzyszeniem burzy i - jak to mówili sami muzycy - dodatkowego instrumentalisty: deszczu.

Dobro

Kto z wykonawców pozostanie zatem w pamięci po tym festiwalu? Na pewno Cüneyt Sepetçi, Selamnesh&Badume's Band, Muzsikas, A Filetta i Fadia Tomb El-Hage, Sirventes - każdy ze słuchaczy mógłby pewnie ułożyć własną listę.

Była to pierwsza edycja festiwalu bez Macieja Rychłego - wybitnego muzyka i jedynego w swym rodzaju ethnoportowego konferansjera, który tuż przed imprezą trafił do szpitala. Jego nieobecność była zauważalna, choć organizatorzy zadbali o profesjonalne zapowiedzi koncertów. Łaskawa była w tym roku pogoda, choć na sam koniec musiał się pojawić też tradycyjny festiwalowy deszcz. Było dużo wspaniałej muzyki oraz - zarówno pośród wykonawców, jak i publiczności - mnóstwo uśmiechniętych, pogodnych ludzi. Bo Ethno Port to festiwal pozytywnego przesłania. Taki, w którym ważna jest nie tylko dobra muzyka, ale i dobro jako takie. W takich okolicznościach aż chce się wsłuchiwać w świat.

Tomasz Janas

  • Ethno Port
  • CK Zamek
  • 7-10.06

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2018